Tarnopol leży około 100 km od Lwowa. Jest jednym z większych ośrodków na zachodniej Ukrainie. Jest to dobry punkt do spędzenia miłego weekendu w tej części kraju. Mnie w trakcie jesiennego pobytu zaskoczył co prawda atak zimy, ale i tak polubiłam to miasteczko.
Kilka słów o historii
Ciekawe i zawiłe wydają się losy miasta. Powstało dzięki hetmanowi Janowi Tarnopolskiemu, który w 1540 roku uzyskał od króla Zygmunta Starego przywilej jego założenia. W miejscu lokacji było pustkowie, jednak nad znajdującym się tu stawem Hetman postanowił wybudować zamek, a sam gród otoczyć murem obronnym. Osada miała charakter warowni strzegącej granic Rzeczypospolitej przed napadami hord wschodnich. Pomijając szczegóły, miasto kilkakrotnie było łupione przez Kozaków oraz Turków, ale zawsze wstawało z kolan i odradzało się na nowo.
Z rodziny Tarnowskich miasto przechodziło w ręce Ostrogskich, Zamoyskich, Sobieskich, Potockich, a po rozbiorach do Korytowskich. W latach 1800-1825 Tarnopol należał do Rosji, po kongresie wiedeńskim przyłączony został do zaboru austriackiego. W czasie wojny był na linii frontu i ucierpiał na tym ogromnie; w 1917 r. spalony został, m.in. Zamek. Od lat 20. XIX wieku Tarnopol należał do II Rzeczpospolitej – był stolicą województwa tarnopolskiego. W latach 1945-1991 wchodził w skład Związku Radzieckiego, a po jego rozpadzie stał się częścią niepodległej Ukrainy.
Obecnie miasteczko liczy ok. 220 tysięcy mieszkańców i ze względu na rolniczy charakter regionu jest dosyć biedną osadą. Jednak jest stosunkowo prężnym ośrodkiem akademickim, co czuć na każdym kroku. Miasto tętni życiem i młodością.
Kościoły
Kościół Dominikanów w Tarnopolu, obecnie katedra pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny
W samym centrum miasta znajduje się spory kościół, ufundowany w końcówce XVIII w. przez hetmana wielkiego koronnego Józefa Potockiego w późnobarokowym stylu. Obecnie jest on unicki i pełni funkcję katedry. Wnętrze jest dość bogate, jednak nie zachowało się w oryginale. Wypełnione jest przez kopie najpiękniejszych ikon z regionu, m.in. Ławry Poczajowskiej.
Cerkiew Narodzenia Pańskiego
Kościół został zbudowany w 1602-1608 w pobliżu wschodniej bramy miasta. Jest to jeden z najwspanialszych przykładów architektury Podola z XVII wieku. Wnętrze cerkwi jest przepiękne – na szczególną uwagę zasługują liczne ikonostasy i mozaiki. Jeśli będziecie mieli okazję, koniecznie odnajdźcie ikonę Matki Bożej Tarnopolskiej.
Muzea
Muzeum Historii Lokalnej
Dość osobliwe miejsce. Muzeum ma ekspozycję o bardziej krajoznawczym charakterze. Prezentowane jest tam wszystko co się tylko da na temat regionu tarnopolszczyzny (od X wieku do czasów współczesnych). Znajdziemy m.in. wykopaliska, przedmioty o znaczeniu historycznym, wypchane zwierzęta i szkielet mamuta, obrazy lokalnych artystów, druki ulotne, a nawet kolekcję żyrandoli z nieistniejącej już tarnopolskiej fabryki. Czyli wszystko na raz i to w dość nieatrakcyjnej formie.
Muzeum wygląda jak z czasów radzieckich. Ekspozycja jest przestarzała, do tego dochodzą zniszczone szafy muzealne, dziurawe szyby, niedziałające oświetlenie (lub migające) oraz oszczędności na ogrzewaniu – jest tam bardzo zimno. Na pochwałę zasługuje natomiast przemiła obsługa obiektu; kustosze chętnie opowiadają o posiadanych eksponatach, co dla mnie, osoby, która niezbyt biegle włada cyrylicą, było dużym udogodnieniem.
Ulice
Najbardziej reprezentacyjną i artystyczną ulicą miasta jest Wałowa. Znajdują się tu kawiarenki, knajpki oraz galerie.
Z przyjemnością spaceruje się również ulicą Hetmana Sahajdacznego. Przy prospekcie można kupić kawę, są również liczne ławki, na których można odpocząć.
Jezioro
Tarnopol leży nad sztuczynym jeziorem lub – jak niektórzy mówią – stawem. Przez atak zimy nie bardzo miałam ochotę nad nim chodzić, jednak w lecie można wybrać się na rejs statkiem po akwenie czy posiedzieć w pobliskim parku. Mieszkańcy z tej atrakcji często korzystają, zdecydowanie lubią spędzać tam czas.
Jak widać po liczbie zabytków, Tarnopol może nie jest perłą i nie leży na turystycznej trasie. Warto jednak o samo miasto zahaczyć, żeby zobaczyć jak wygląda życie zwykłych ludzi. Jeśli mamy samochód, miasto może być świetnym punktem wypadowym do zabytków znajdujących się w okolicy (Zbaraż, Buczacz, Łuck, Krzemieniec). W centrum dominuje też ciekawa architektura. Fasady budynków bywają bardzo ładne.
Ternopil jest spokojnym zielonym miasteczkiem, ale nie wyludnionym. Myślę, że największą atrakcją są restauracje, kawiarnie, puby i knajpki, których liczba i różnorodność jest oszałamiająca. Dla osób znających język ukraiński proponuje też bogatą ofertę kulturalną. Przez znajdującą się tu kolonię studentów, można też porządnie się zabawić.
Restauracje
Z perspektywy zachodniej miasto jest bardzo tanie. Porządny obiad dla trzech osób to wydatek około 50 złotych… Odwiedziłam dwie restauracje, które z czystym sumieniem polecam.
Stary Młyn
Słynie ze swojej tradycyjnej kuchni ukraińskiej oraz bogatego zbioru różnych obiektów tradycyjnego życia ukraińskiego. Przytulne wnętrze wypełnione jest drewnianymi narzędziami, wyszywanymi koszulami, ręcznie malowaną ceramiką. Jedzenie pyszne i niebanalnie serwowane!
Za obiad dla trzech osób (zupa + danie + napój bezalkoholowy) zapłaciliśmy wspomniane wyżej 50 zł.
Munchausen Bierstube
Tym razem kuchnia zdecydowanie nie ukraińska. Restauracja serwuje dania niemieckie, kelnerki ubrane są w bawarskie stroje. Knajpa jest bardzo swojska, przyjemna, a jedzenie smaczne, chociaż nie tak dobre, jak w Starym Młynie. Oczywiście nie jest to w 100 procentach kuchnia bawarska, a raczej ukraińska wariacja na ten temat, jednak kuchni nie można nic zarzucić. Prosto, smaczne, wielkie porcje i znowu tanio. Ceny podobne jak w Starym Młynie.
Jak dotrzeć
Tarnopol leży trochę ponad 500 km od Warszawy. Odległość nie jest zbyt duża, mamy sporo opcji dostania się tam ze stolicy, niemniej podróż do najbardziej komfortowych nie należy. Ja tym razem wybrałam się autokarem. Bilet w jedną stronę to koszt około 90 zł, a czas jazdy bywa różny. Autokary startują zazwyczaj wieczorem (19-20) i teoretycznie powinniśmy być na miejscu po 11-12 godzinach. Dużo zależy od czasu spędzonego na granicy. W stronę Ukrainy jechałam ostatecznie jakieś 15 godzin.
Większy problem miałam z podróżą powrotną… spowodowane to było nagłym atakiem zimy. Śniegu spadło jakieś 60 cm i ruch został totalnie sparaliżowany, autobusy utknęły w zaspach lub w ogóle nie wyjechały w trasę.
Ostatecznie udało mi się „złapać” kierowcę za pomocą strony BlaBlaCar, ale po drodze spadały na nas wszystkie możliwe katastrofy. Ze względu na pogodę jechaliśmy bardzo wolno. Wiele dróg było nieprzejezdnych, na szczęście na rogatkach policja o tym informowała. Potem złapaliśmy gumę. W dodatku na granicy były niebotyczne kolejki, do tego po polskiej stronie straż celna postanowiła sprawdzić czy nic nie przemycamy i zostaliśmy wciągnięci na kontrolę „na kanał”, co przedłużyło powrót o kolejne godziny. Koniec końców podróż zajęła blisko 20 godzin, ale najważniejsze, że udało mi się cało dotrzeć do Polski.
Mimo tych paru przygód wyjazd zaliczam do niezwykle udanych. Tarnopol to fajnie miejsce i na pewno jeszcze skorzystam z zaproszenia by odwiedzić je ponownie.
Be First to Comment